Bodrum – ostatnia część fotorelacji z wakacji
Zdążyłam zobaczyć Bodrum...
ale nie zdążyłam kupić niebieskiego oka proroka*. Owe oko to talizman, towarzyszący Turkom na każdym kroku. Wykonywany jest ze szkła, przypomina tarczę złożoną z koncentrycznie ułożonych pierścieni w odcieniach niebieskiego, przez co naturalne skojarzenie przywodzi na myśl oko. Ma chronić przed 'złymi spojrzeniami' i wszelkimi rzucanymi urokami. Tubylcy wmurowują je nad drzwiami domów, w płyty chodnikowe, wieszają w oknach lub noszą jako biżuterię. Łatwy w wykonaniu i tani amulet stał się doskonałym materiałem na pamiątki dla turystów i można kupić go na każdym rogu i straganie. Może dlatego nawet przez sekundę nie pomyślałam, żeby go mieć... bo moje nastawienie do 'klasycznych' definicji i marketingowych interpretacji pamiątek jest sceptyczne. Więcej o tradycji oka proroka przeczytacie w tym artykule: KLIK.
Zaczęłam wątek od tego hasła, bo skoro wrzuciłam na serwer ostatnie zdjęcia z tureckich wakacji to powinnam zrobić małe podsumowanie wrażeń. Na zadane sobie pytanie "z czym będzie kojarzyć mi się Turcja?" na pierwszą myśl przyszło mi właśnie granatowe oko proroka, jako stały punkt krajobrazu. W samym Bodrum: piękne stare miasto z ciasnymi uliczkami i rewelacyjny port, do którego chciałabym się kiedyś dostać jachtem od strony morza! Dalej jest niestety mniej miło: nachalna branża turystyczna. Wyrażająca się nie tylko stadami natrętnych 'marketingowców' myślących, że zachęcanie do skorzystania ze swoich usług mają opanowane do perfekcji. Ale też połaciami takich samych budynków hotelowych, wciskających się w każdą naturalną przestrzeń nabrzeża. Nie wspominając o podróbach, uginających stoiska na halach targowych i straganach w całym mieście.
Nie czuję się dobrze w takim otoczeniu. Nie wracam do niego chętnie. Doceniam, że zobaczyłam każde kolejne nowe miejsce, ale zwyczajnie nie zamieszczę go na mojej liście TOP. Jednak żeby dochodzić do takich wniosków, móc wyrabiać swoje opinie, kształtować gust i rozwijać poglądy - trzeba próbować. Ja dalej będę szukać miejsca, które przeskoczy poprzeczkę doskonałych doznań postawioną pół roku temu przez Tajlandię...
*Nie, wcale nie kpię sobie z najnowszej kampanii społecznej! Nie widziałam jeszcze Paryża, ani Tokio - żałuję.
zdjęcia: Kinga i Marcin Malinowscy www.whiteberry.com.pl