Najbrzydsza zimowa kurtka jaką widziałam
Odwróciłam na moment wzrok od szarugi miasta z zaawansowaną odwilżą. Założyłam najcieplejszą kurtkę, wełniane skarpety od babci i znoszone kalosze - fundując oczom i płucom odrobinę czystej przyjemności z zimowego pleneru.
W samym śniegu jest coś kojącego. A w zaśnieżonym lesie coś bardzo magicznego.
Nie znam większego zmarzlaka od siebie! Kocham spać pod staroświecką pierzyną i chodzić w gryzących wełnianych swetrach (ku uciesze babci, która tylko na mnie może oglądać swoje dziewiarskie realizacje), najlepiej całym rokiem! Moja fascynacja tymi naturalnie grzejącymi materiałami mogła odnaleźć spełnienie w zimowym projekcie Mango. Powyższe okrycie to chyba najbrzydsza zimowa kurtka jaką widziałam w tym roku! Jednak połączenie miłej wełny z puchowym wsadem, ubrane w oversize'ową formę, skradło moje serce, przez perfekcyjne dopasowanie do realiów polskiej zimy. Uważam, że kwestię eleganckiego wyglądu warto czasem potraktować drugorzędnie i polubić zimę w formie, jaką zastajemy.
Kasia Tusk ma rację - jest zbyt zimno żeby ładnie wyglądać.
puchowa kurtka: Mango (link) | jeansy: River Island (second hand)| kalosze: Hunter (link) | puchowe rękawiczki: COS (link)
zdjęcia: Magda Kutc www.facebook.com/whitepicture; miejsce zdjęć: Barbarka