największe niedosyty i porażki włoskich wakacji
Jadąc na dwutygodniowe wakacje objazdowe do Włoch, z gotowym planem kierunków wyprawy ułożonym wcześniej w domu, z zarezerwowanymi noclegami i zaznaczoną siecią jednodniowych punktów wypadowych, może okazać się, że czegoś nie doszacowaliśmy, a na coś innego poświeciliśmy za dużo czasu. Dziś, bogatsza o ubiegłoroczne doświadczenia, z dojrzałymi przemyśleniami, prezentuję trzy punkty toskańskiej podróży, do których dziś podeszłabym zupełnie inaczej.
Swojemu komentarzowi poddaję Lago di Braies, Pizę i Cinque Terre.
Lago di Braies
Pierwszy niedosyt pozostawiły we mnie północne Włochy i okolica jeziora Braies. Zaplanowaliśmy tam nocleg, który miał nas tylko odciążyć od pokonania długiej trasy Poznań - Toskania za jednym zamachem. Dotarliśmy wieczorem do uroczego górskiego miasteczka, zmęczeni, wyłącznie z planem kolacji i noclegu. Okolica swoim urokiem rozłożyła nas jednak na łopatki! Górskie miasteczko i krystaliczne jezioro w turkusowych odcieniach zapraszały do kilkudniowej eksploracji... A my rano musieliśmy już jechać dalej... Spójrzcie tylko jaki wakacyjny potencjał!
Piza
Sposób podróżowania przez lata uległ u mnie sporej rewolucji. Nie zależy mi już na odhaczaniu przewodnikowych atrakcji z tłumem innych turystów. Zdecydowanie bardziej wolę pożyć i naturalnie chłonąć atmosferę nowych miejsc. Spacerują po nieznanych okolicach, błądząc, jedząc w lokalnych knajpkach, fotografując nieoczywiste...
Piza to zupełne zaprzeczenie moich potrzeb podróżniczych. Była jednak punktem tranzytowym na trasie powrotnej, więc trochę z przyzwoitości o nią zahaczyliśmy. Nie polecam. W bardziej nachalnym turystycznie miejscu chyba nie byłam, do dziś kojarzy mi się tylko z wielkim targiem podróbek i morzem turystów wygiętych w śmieszne pozy na trawniku pod Krzywą Wieżą.
Cinque Terre
Największe wrażenie, połączone z niedosytem, pozostawiło we mnie Cinque Terre, czyli 5 sąsiadujących barwnych miasteczek wzdłuż liguryjskiej riwiery. Spędziliśmy w Cinque Terre cały dzień podróżując z dobowym biletem pociągami wzdłuż skalistego wybrzeża. Rzucenie okiem na różowe ściany kwitnących oleandrów i tęczowe domki na skałach rozbudziło wielki apetyt, bo ten rejon zdecydowanie zasługuje na zaplanowanie w nim odrębnych wakacji!
zdjęcia Kinga i Marcin Malinowscy www.whiteberry.com.pl