Slow food
Pierwszy prawdziwie wiosenny dzień przypadł w tym roku 8 marca, w święto kobiet - to nie mógł być przypadek! Odczułam tą zależność jako mocno zobowiązujący symbol. Zmiany na lepsze wydają się być już nieuniknione, a ja nie mam zamiaru sama, z niedopatrzenia pozostać w zimowym marazmie.
Znów kupiłam sobie kwiaty. Tym razem żonkile. W moich skojarzeniach są chyba jeszcze bardziej wiosenne od tulipanów. Ułożyłam sobie też w głowie wiosenne postanowienia. Są trochę podobne do noworocznych, jednak powiązanie ich ze zmianami w przyrodzie, rzuca miłą, mobilizującą presję, żeby nie zostać z niczym w tyle. Zwłaszcza z cellulitem na pośladkach.
Nigdy nie stosowałam diety, bo to nie na moje nerwy. Dieta brzmi tak samo jak zupa krem z kalarepy i marchwi, a to jest dla mnie nie do zaakceptowania. Oczywiście kwestia zdrowych wyborów i nawyków żywieniowych to zupełnie inna historia, pod którą podpisuję się dwoma rękoma. Zdrowe jedzonko nie dość, że dba o mnie od środka, dodaje satysfakcji związanej ze słusznymi wyborami, to jeszcze pięknie wygląda na talerzach! A ja lubię ładne rzeczy.
I tak, korzystając ze względnie wolnego przedpołudnia - zaprosiłam moich ulubionych prawie-sąsiadów na śniadanie. Nie ma dla mnie bardziej mobilizującego bodźca do zrobienia czegoś zdrowego i ładnego do jedzenia niż goście. Dziękuję Whiteberry! Żonkile z Biedry za 4,50.
Mozzarella, pomidor, rukola, Almette, wędzony łosoś, ogórek, mielony pieprz, włoska bułka, oliwa z oliwek, koperek, awokado, Dziadziusiowy miodek, konfitura truskawkowa, świeże truskawki, borówki i pomarańcze, woda mineralna, domowe ciasto marchewkowe (przepis w następnym poście) - czyli maksimum świeżości, minimum przetworzenia, pełna prostota, szerokie spektrum kolorów, smaków i wartościowych składników. Prawdziwe jedzenie. Z drobnymi ustępstwami na rzecz białej bułki, prawdziwego masła, konfitury i ciasta. 100% po mojemu!
Dwie stare srebrne łyżki - cudowny prezent od Babci!
Zdjęcia: Whiteberry (www.whiteberry.com.pl)